Język programowania dla dzieci. Jak zacząć?

0

Kilka lat temu nie przypuszczałem, że oczekiwanie na dziecko może być aż tak fascynujące! Miesiące ciąży wydawały się trwać całą wieczność, podczas gdy ja niecierpliwie czekałem na spotkanie z synem, po cichu planując czas, który będziemy spędzali wspólnie. Wreszcie doczekałem się syna! Staś wydawał się być mniejszy od drewnianej lokomotywy, którą przyniosłem do domu zaledwie kilka miesięcy wcześniej, a dzień, w którym przyszedł na świat, sprawił, że czas niespodziewanie przyspieszył. Trzymałem go w ramionach, obiecując, że pokażę mu świat piękniejszy, niż jest naprawdę, nauczę go rzeczy, których nigdy nie próbowałem i zabiorę w miejsca, w które sam nie odważyłem się pojechać. Mój syn dał mi niewytłumaczalną motywację przezwyciężenia lęków i ograniczeń po to, bym bez przeszkód towarzyszył mu w odkrywaniu świata.

Od tamtej chwili sobotnie poranki to czas, który w całości poświęcam synowi. Męskie śniadania w parku i wspólna zabawa na placu zabaw uczą nas siebie nawzajem, jednocześnie dając mi niczym nieograniczoną możliwość obserwacji, jakie postępy w rozwoju poczynił w przeciągu zaledwie kilku dni.

Szybko przekonałem się, że czasy zmieniły się bardziej, niż przypuszczałem i drewniana lokomotywa nie stała się ulubioną zabawką mojego syna. Widziałem jego fascynację grami planszowymi. Nie chcąc niczego przegapić, zacząłem uważniej obserwować malucha, którego z każdym dniem bardziej fascynowały gry i zabawy logiczne i który bez przerwy domagał się coraz trudniejszych łamigłówek. Po kolejnym sobotnim pikniku wróciłem do domu, będąc przekonanym, że mam w domu małego programistę! Żona, chociaż początkowo nie podzielała mojego entuzjazmu, zgodziła się ze mną, uznając za słuszną inwestycję w przyszłość Stasia.

Oferta zajęć dla kilkulatków okazała się być niezwykle bogata. Przebrnięcie przez pierwsze propozycje zajęło nam kilka wieczorów, frustracja zaczęła narastać, a syn zaczął się niecierpliwić. Zaczęliśmy się zastanawiać czy dalsze poszukiwania mają sens, przecież zajęcia, które poznaliśmy dotychczas, nie tylko nie spełniały wszystkich oczekiwań, jakie mieliśmy względem nich, ale przede wszystkim przekraczały nasze możliwości finansowe. Dodatkowo martwiliśmy się, czy zaledwie pięcioletni chłopiec powinien spędzać ponadplanowy czas przed komputerem. Zostawiliśmy tę sprawę bez rozwiązania, obiecując synowi powrót do niej za kilka dni. Wiedzieliśmy, że jeżdżenie na zajęcia dodatkowe po przedszkolu to nie lada logistyką dla nas, a dla Stasia było to po prostu za późno, był  zmęczony i to nie był najlepszy czas na naukę.

Podczas kolejnego sobotniego pikniku w parku ponownie zacząłem zastanawiać się nad zajęciami z programowania, przeznaczonymi dla dzieci w wieku przedszkolnym. Tym razem trafiłem na ofertę programowania bez komputera w prywatnym przedszkolu. Programowanie bez komputera to programowanie, jakiego nie znaliśmy. Atrakcyjne pomoce, przejrzysty program i zajmujące zadania w ciągu dnia, a nie wieczorami, przekonały również żonę, początkowo sceptycznie nastawioną do mojego pomysłu.

Opłata nie była aż tak wysoka, jeśli zapłaci się za rok z góry. Tylko, że opłata z góry za dwanaście miesięcy to jednak spora suma, której nie mieliśmy pod ręką. Koszty pozostawały poza naszym zasięgiem, jednak pragnienie mądrej inwestycji w przyszłość naszego dziecka dało nam motywację do szukania właściwego rozwiązania. Byliśmy przygotowani na kolejne wieczory poświęcone selekcji dostępnych na rynku ofert, tym razem kredytowych. Nikt z nas nie miał ani czasu, ani ochoty na wizyty w placówkach bankowych, użeranie się z dokumentami. A już załatwianie z małym dzieckiem to już raczej mały koszmar… kto ma dzieci ten wie o co chodzi. Z drugiej strony firmy pożyczkowe kojarzyły nam się z wysokimi kosztami i jakoś nie mieliśmy do nich zaufania.

Skoro nie bank i nie firma pożyczkowa, to co? I tu nagle usłyszeliśmy o Smartney – firmie pożyczkowej, której właścicielem jest francuska Grupa Oney Bank. Oprocentowanie jak w banku, a proces szybki jak w firmie pożyczkowej! Co więcej raty można rozłożyć nawet na 5 lat. Była sobota, wieczór i zdecydowaliśmy się wypełnić wniosek – z zegarkiem w ręku od momentu wypełniania wniosku do otrzymania pieniędzy na konto zajęło nam to 15 minut! Wszystkie dokumenty otrzymaliśmy mailem.

Przyznam szczerze, że trochę się obawialiśmy czy ta nowa instytucja jest aby na pewno tak wiarygodna, jak się przedstawia, ale otrzymaliśmy mailem także dostęp do naszego Profilu w Strefie Klienta na Smartney.pl. Tam mamy wgląd w naszą pożyczkę, widzimy raty, kwotę, która pozostała do spłaty i możemy też od razu ustawić automatyczną spłatę zaraz po wypłacie. Także okazało się, że można mądrzej – bez wychodzenia z domu, bez dokumentów i bez przepłacania. 

A szczęście naszego Staśka z nowego przedszkola i wiedza zdobyta na dodatkowych zajęciach będą procentować przez długie lata! Polecam!

Dumny tata Stasia